Omon Ra, czyli jak to było z Księżycem
Impreza. Całkiem udana. Same panie. Siedzimy, pijemy, gadamy. Nagle pojawia się temat filmów dokumentalnych; wygłaszam monolog o tym jak to kiedyś Rosjanie nakręcili filmik mający demaskować amerykańskie lądowanie na Księżycu jako oszustwo totalne, że niby te skały to z kartonu i pył kosmiczny jakiś lewy. No i na to odzywa się jedna pani, skądinąd bystra i sympatyczna, mówiąc że ona właśnie tak uważa, że nie było żadnego lądowania na Księzycu, że to wszystko oszustwo i ściema.
I tu zaczynam się zastanawiać: lądowali czy nie? Jak do tej pory myślałam, że skoro ludzie radzieccy wysłali w kosmos biedną Łajkę, to nie mogło to być trudne. Ale w sumie skąd wiadomo, że wysłali? Może Pielewin miał rację? Może Łunochód miał w środku faceta w waciaku i uszance, pedałującego na zardzewiałym rowerze? Może cały podbój kosmosu to pic, fotomontaż i kartonowe dekoracje w podziemiach moskiewskiego czy innego nowojorskiego metra?
I całe niebo to tylko projekcja w planetarium???
A Ziemia oparta na żółwiach?
Komentarze (1)
Dodaj komentarzZiemia oparta na żółwiach to nuda, wolelibyśmy, aby opierała się na pluszowych miśkach. Pozdrawiamy - my trzy miśki